piątek, 10 lipca 2015

Podziękowania

8 lipca 2015 r. zakończyłem swoją pracę w Stowarzyszeniu Top 500 Innovators jako członek zarządu tej organizacji. Z tej okazji chciałbym serdecznie podziękować wszystkim Topowiczom oraz sympatykom, którzy przez ostatni rok z hakiem dopingowały mnie i wspierały w działaniu.

Dość długo zastanawiałem się w jaki sposób opisać swoje doświadczenia w pracy w zarządzie i wydaje się, że nie ma co przedłużać ani "wylewać" swoich przemyśleń, bo jeszcze ta fala dotrze nieco za daleko, a przecież organizacja nadal działa i ci, którzy są zaangażowani zasługują na swoją szansę i carte blanche.

Była to na pewno praca wyjątkowo czasochłonna, przeciętne zaangażowanie z mojej strony osiągało ok. 5-20 h tygodniowo. Czasami znacznie więcej, jeśli organizowaliśmy wydarzenie. Kosztem rodziny. Kosztem innych inicjatyw i możliwości. Nie narzekam, to fakty. A coś mi mówi, że fakty te w pewnym zakresie pozostaną w mocy :)

Tematem nie wartym roztrząsania jest też wizja rozwoju Stowarzyszenia. Znający mnie bliżej wiedzą, że mam duszę rewolucjonisty. Nie wierzę w zmiany ewolucyjne. Zachodzą one zbyt wolno, a chciałbym ich w pełni dożyć. A rewolucja to odwaga do budowy od nowa i postawienia się wiodącym graczom na rynku. I na tym zakończmy wątek - poprzednie posty na blogu wystarczająco "zmęczyły" temat.

Wierzę w Topowiczów jako ludzi. Wiem, że ci naukowcy i transferowcy mają do odegrania poważną rolę w zmianie polskiego rynku transferu technologii. Że za 15 lat będą rządzić wieloma uczelniami, firmami, urzędami. I absolutnie cały myk polega na tym, by przez ten czas nie zatracić networkingu i współpracy. Gdy podejmiemy decyzję o realizacji naszego marzenia, czyli własnej uczelni na wzór tych amerykańskich, musimy być nadal w kontakcie. Myślę, że jest to do zrobienia. Dziś trudno nam sobie wyobrazić, że z tym czy innym uczestnikiem programu kontakt się urwie, ale... nie takie rzeczy się działy. Dzieci, awanse, wyjazdy za granicę, itp. potrafią skutecznie zmarnotrawić (sic) wysiłek w rozwój społeczności. Oby tak się nie stało.

Nadszedł czas decyzji , czy mogę godzić moje zaangażowanie z rozwojem relacji z dziećmi i Joanną. Decyzja może być tylko jedna.

Powodzenia!

Piotr, Michał, Paweł, Donna i ja

3 komentarze:

  1. Wiesz jak człowiek wie ile włożył wysiłku, potu i poświęcenia, bądź co poświęcał, ale z drugiej strony widzi, albo dostrzega to co ta praca przyniesie w najbliższej perspektywie, to czuje dumę i spełnienie. Wtedy nawet to co poświęcone łatwiej przełknąć. A praca nie łatwa, wymagająca, twórcza w gronie nietuzinkowych osobowości, tym bardziej wysiłek wart docenienia i uznania. Brawo. Kolejnych ciekawych wyzwań.

    OdpowiedzUsuń