To ten moment, gdy profesjonalne podmioty wrzucają swoje infografiki z informacjami o osiągnięciach oraz sukcesach. Pozwolicie, że jednak skupię się na czymś innym, a dokładnie na doświadczeniach, jakie niosły te dwa lata.
Poniższe uwagi nie są uporządkowane względem ważności, to zbiór luźnych przemyśleń (także na bazie doświadczeń innych managerów komercjalizacji), które zostaną ubrane w bardziej profesjonalną formę i wrzucone na bloga na InnPoland, prowadzonego z mecenasem Malujdą.
Najważniejsze dla mnie jest jednak to, by uwagi te dotarły do osób, które pragną rozwijać swoje umiejętności w obszarze komercjalizacji dóbr intelektualnych lub planują dla siebie taką przyszłość.
A więc, gdy chcesz działać w transferze...:
- Bardzo dobrze zaplanuj gdzie i z kim chcesz być za kilka lat. Cóż za truizm, prawda? Ale cholernie prawdziwy. Popełnione błędy na starcie później odbijają się mocną czkawką. Kluczowe w tym punkcie jest nie tylko twierdzenie "Ty zaplanuj", ale także uzgodnij swoje cele z mocodawcami oraz osobami, które powinny być twoimi współpracownikami, tzn. z tymi, od których będziesz w ten czy inny sposób zależny. I wymagaj od nich realizacji tych celów (ja wiem, że to trudne)! Powinieneś wiedzieć na starcie, na kogo możesz liczyć, a kto będzie Twoją przeszkodą (a tych nie zabraknie).
- Zdobądź przyjaciół. Jeśli będziesz prowadził swoją działalność w formule "jedynego sprawiedliwego" to zapewniam, wszyscy cię opuszczą (poza tymi, z którymi dobrze się pije). Osoba, która ocenia jakość pracy innych, ostro wypowiada się o nepotyzmie, lenistwie, niechęci, chałturzeniu i innych standardowych przymiotach pracowników jednostek naukowych, będzie miała bardzo pod górkę. Może i będziesz czuł się dobrze, że jesteś ponad systemem, ale bez jego udziału niewiele osiągniesz. Coś za coś. Zastanów się czego chcesz, sukcesu czy dobrego samopoczucia?
Danish Patent Office - Nie ty jeden masz świetne pomysły. Ale jak to? Ano tak to. Inni też mają swoje i do tego uważają, że są lepsze. A Ty jesteś darmozjadem i ciągle siedzisz na fejsie.
- Jakość pracy musi cię wyróżniać na tle innych podobnych jednostek. Naukowcy są przyzwyczajeni do klepania zleceń przez uczelnię lub do szarej strefy, czyli realizacji prac zleconych na boku, poprzez firmy szwagrów czy szemrane stowarzyszenia (przy pobłażliwym traktowaniu powyższych ze strony władz uczelni). Dlatego też, jeśli chcesz by przyszli do Ciebie i komercjalizowali swoją wiedzę w oparciu o Twoje narzędzia i zasoby, musisz ich do tego przekonać. Proponuję skupić się na dwóch elementach: rzetelności/jakości i sprawnej obsłudze. Jeśli przeprowadzisz jedno udane zlecenie, przyjdą kolejne. Taka praca u podstaw (choć osobiście nie cierpię tego sformułowania).
- Bądź bardzo, bardzo cierpliwy. I bardzo, bardzo chciej. Do granicy wytrzymałości psychicznej. Mam takie doświadczenie z jednym naukowcem, typem "wrzoda na d...", który kontestuje całą otaczającą go rzeczywistość. Czepiał się każdego elementu zlecenia oraz umów. Były momenty, gdy chciałem go wyrzucić za drzwi. Przegryzłem swoje ambicje, ukorzyłem się (pokora... jakie to trudne!)... Dziś ten sam naukowiec przychodzi z kolejnymi zleceniami. Do tego jest zazwyczaj uśmiechnięty (co ja, durny i lichowaty biurokrata, przyjmuję z rozlanym uśmiechem na mej kaprawej twarzy), pokazał kto tu rządzi, nie?
- Nigdy nie jest za późno by zacząć od nowa. Tak, mnie w spółce też to czeka. Przewartościowanie dotychczasowej drogi i zbudowanie lepszej. Z wiedzą, którą nabyłeś przez dany okres czasu. To trudne, ale warto myśleć o tym na bieżąco. Pamiętacie "there is no fail and no win, there's only make"? Jedna iteracja goni drugą...
- Będzie bardzo trudno, stresująco i pod górkę, a dzieci będą budziły się i zasypiały bez Ciebie. Pomimo, że są dużo gorsze miejsca pracy, to pamiętaj, że działasz w obszarze nieuregulowanym, ludzkim, uznaniowym. Gotowy/a? Nie? To lepiej sobie odpuść i zrób miejsce innym. Swoją drogą wśród spotykanych przeze mnie czasami killerów komercjalizacji jest pewna grupa bezdzietnych/ samotnych. Jak to mówią w USA - albo jesteś naukowcem, albo przedsiębiorcą. Albo pracujesz, albo pieluchy. Twoja najbliższa rodzina i związek musi być bardzo dojrzały i gotowy na takie poświęcenie.
- Miej twardą skórę. Znowu truizm, ale kluczowy. Ataki pojawić się mogą z różnych stron (choć oczywiście nie muszą): współpracowników, branży, naukowców, przedsiębiorców, władz. Będziesz sam ze swoimi problemami, nikt za Ciebie ich nie rozwiąże. Nauczysz się lawirować jak ryba po rafie. Spotkasz wielu uśmiechniętych, miłych i przyjaznych ludzi. Z czasem jednak zauważysz, że te ich zęby są coś za długie... :) To ważna uwaga dla tych o słabej psychice - można w pewnym momencie wpaść w depresję lub wszędzie widzieć problemy.
- Komercjalizacja to nie są pieniądze, mierz siły na zamiary. To moje zdanie, dość osobliwe i może nawet wygodne. Przeczą mu doświadczenia takich spółek celowych jak Excento (P. Gdańska) czy spółka P. Łódzkiej, które mają zysk operacyjny nawet po pierwszym roku działalności. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia oraz... potencjału jednostki macierzystej. Akademia Morska w Szczecinie to nie AGH, ani nawet ZUT. W swoim portfolio IPR, którym zarządzam, mam niewiele technologii - bo tyle zostało ich dotychczas ochronionych przez uczelnię. Jak to się ma to potencjału największych politechnik? Ile z moich technologii to "wisienki na torcie" (statystycznie powinny być dwie-trzy)? Dlatego też uważam, że transfer technologii na małych uczelniach trzeba budować inaczej i w oparciu o inne kryteria i zasoby.
- Sam nic nie wskórasz. To jest szalenie ważne. Obejmujemy władzę nad podmiotem takim jak spółka celowa czy centrum transferu technologii i nagle, jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki, stanie się cud. Przemysł z radością przyjdzie po technologie, inwestorzy rzucą się na potencjał merytoryczny kadry naukowej, komisje konkursowe będą pozytywnie oceniały każdy projekt, władze poklepią po plecach (żeby tak zaprosiły na wódkę na daczy!), a koledzy i koleżanki (szczególnie one) będą jadły ci z ręki. No, pobudka. Jesteś tak silny jak Twoja jednostka macierzysta i jeśli nie będzie ona zainteresowana rozwojem swojego potencjału, to nic po tobie... ale oczywiście tylko w tym obszarze. Spółki celowe mogą działać na całym rynku, nie są przywiązane na siłę (no chyba, że ktoś ma takie ustalenia z władzami uczelni) do jednego podmiotu.
- Nie spodziewaj się, że branża będzie wspierać Twoje działania - z dość dużą atencją patrzę, kto poleca nasze osiągnięcia, wydarzenia, sukcesy. Czy na fejsie, czy w "realu". Wszystkim pozytywnie zakręconym oczywiście dziękuję, dodajcie sił do dalszej pracy. Ale są tacy, którzy mogą więcej, bo albo są z obszaru w którym działasz, albo na pozycji, która daje im duże pole manewru i... nic - milczą. Tu nie chodzi o zawiść, żeby było jasne. Tu chodzi o niezrozumienie, czym jest praca w transferze. A nie jest ona tylko i wyłącznie działalnością na rzecz jednej jednostki, a całego społeczeństwa, miasta, regionu, branży. Dlaczego sam prowadzę takie "Innowacyjne Zachodniopomorskie" na fejsie? No, ile można? Gdzie ci liderzy, ci przegadani managerowie? "Bo to nie jest mój zakres obowiązków", "Co z tego będę miał"? Pozostawiam wątek do osobistych przemyśleń.
- Czy władze lokalne rozumieją co robisz? Pomimo, że realizujesz najważniejsze gospodarczo zadania, czyli łączysz biznes z nauką (jest coś obecnie istotniejszego?), to i tak nikt do Twoich drzwi nie zapuka. Ktoś widział, żeby taki marszałek/prezydent/itp. promował sam z siebie wydarzenia któregoś centrum transferu? Albo jeden czy drugi uznany regionalny bloger informował o komercjalizacji technologii? Zawsze to lepiej dać setce biednych bułki ze śledziem na statku, na okrasę walnąć selfiaka. Jak już jesteś na topie (i super) to zrozum, że Twoja rola się właśnie zmieniła i czas dojrzeć. Zostaw zabawę nowym, podejmij większe rękawice. Warto poczuć, że nasze dzieci zamieszkają w miejscu takim, jakie go po sobie zostawimy: "Jaki ładny ten Szczecin". I jaki biedny.
- Dla kogo to wszystko? Cóż, ani naukowcy, ani przedsiębiorcy, ani inwestorzy nie są jeszcze gotowi do rzetelnej komercjalizacji (kolosalne znaczenie ma sam rynek jako taki i siła nabywcza Polaków). Mówię to także na bazie doświadczeń recenzenta projektów UE. Dość istotne jest więc znalezienie sobie celu-przystani, do której można zacumować.
- Do pracy przychodź uśmiechnięty. Mina i tak ci zrzednie. Niemniej praca w transferze jest szalenie interesująca! Każdy dzień jest inny, są nowe wyzwania, tematy... (polecam w drodze do pracy VOX FM).
- Omijaj złych ludzi. Przeszkadzacze są wszędzie. Ci, którzy przecież wiedzą lepiej od Ciebie, jak prowadzić firmę, jak komercjalizować, jak się rozwijać. Zauważyłem, że najlepsi prezesi z najlepszych spółek celowych to osoby może nie skromne (w Polsce często jesteśmy przewrażliwieni na tym punkcie -> "ten profesor tyle osiągnął, a taki skromny"), ale spokojni i uważni obserwatorzy. Nie przeszkadzają. Uczą.
- Jeśli ktoś nie rozumie o czym mówisz, to już nie zrozumie. Face it. Są tacy, którzy wiedzą lepiej, bo "odbyli szereg rozmów z przedsiębiorcami i znają ich potrzeby". To tacy eksperci, jak ksiądz od spraw rodzinnych. Pozostaw ich w tej błogiej (nie)świadomości.
Ta młodość... jest tylko jedna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz