środa, 30 grudnia 2015

A Year to remember?

Nie będę się silił na oryginalność, tworząc przy opisie 2015 roku wiekopomne frazesy. Po kilku dniach pisania postu nadal nie wiem jakim słowem podsumować ostatnie 12 miesięcy. W pierwszej wersji miało być, że "był to rok dziwny".  Może niech tak zostanie.

Czytam ostatnich kilka wpisów na blogu, także podsumowanie 2014 r. i widzę wiele negatywnych emocji, zmęczenie, frustrację. Dziś patrzę na to wszystko chłodnym okiem. Może trochę "nauczyłem się wydawać o tym wszystkim powściągliwe zdanie, nauczyłem się wydawać o tym wszystkim chłodny sąd". Może trochę dojrzałem. Może zobojętniałem. Może machnąłem ręką na kilka spraw? A może po prostu nie mam czasu na pełną aktywność godząc się na pełzającą porażkę? Czyż nie sam powtarzam, że it's ok to fail?

Spółka którą zarządzam rozwinęła się. Ma nowego pracownika, realizowała transfer twardy (sprzedaż licencji) i miękki (ekspertyzy, laboratoria, szkolenia). Wykonałem wiele różnych działań na styku nauki i biznesu, głównie związanych z aparaturą naukową oraz transferem wiedzy. Sporo się nauczyłem. Dzisiaj uzupełniłem listę klientów i partnerów, wygląda to całkiem całkiem. Zresztą... nie o wszystkich działaniach mogę pisać z racji na poufność.

Nie przemyślałem głęboko planów na nadchodzący rok - jest kilka spraw, których nie zdążyłem w 2015 zrealizować, więc "jest co robić". To też nauka - wszystkie wielkie plany, założenia, obiecanki... warto zejść na ziemię, bo jak się łapie za wiele sroczych ogonów... to się nie złapie prawie żadnego. Oczywiście, łatwo się o tym pisze i kiwa czytając głową. Życie jest pełne niespodzianek i nagłych "wrzutek", którymi się po prostu trzeba natychmiast zająć. Myślę, że tego typu sytuacje (często arcyciekawe) zajęły mi bez mała pół poprzedniego roku. To tak ku rozwadze wszystkim wielkim planistom i menadżerom, znawcom zarządzania nieswoją firmą (a którzy w większości nie mają w tym obszarze praktycznych kwalifikacji). Przepraszam, ale ciągle mnie na zmianę irytuje i bawi, jak ktoś zaczyna do mnie mówić zaczynając od: "Bo musisz ..." (musisz zmienić / musisz zaplanować / itp.).

BaltExpo 2015

Potwierdziły się także moje przekonania o transferze technologii w Polsce. Model (?) w jakim jest wdrażany nie przyniesie oczekiwanych efektów. No, może poza medialnym efekciarstwem, widocznie dobrze się czyta o kolejnym polskim startupie który podbija Dolinę Krzemową (sic!) lub je odgrzewany kotlet (ta sama informacja powtarzana przez kilka miesięcy na różnych portalach). Nie przesuniemy się znacząco w statystykach innowacyjności, nie zmienimy charakteru Polski z "montowni Europy" na hub innowacyjności*. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka i są od dawna zdefiniowane: mentalność, prawo, kapitał, edukacja, system - a pewnie można by było dodać do tej wyliczanki kolejne hasła. Tych rzeczy nie zmienimy inaczej niż poprzez mniej lub bardziej rewolucyjne reformy - środkami z UE nie każdy dół da się zasypać. I niestety, jak każdy będzie robił "swoje", to też to nie da takich rezultatów, na jakie stać Polaków. Bo zamiast prostą drogą wspólnie, schodzimy pojedynczo trawersem, na palcach, tak by nie zeszła lawina.

Powoli dojrzewam jednak do zaprzestania tłumaczenia wszystkim na czym świat stoi. Są tacy, którzy zawsze będą cię uważali za buca, gadającą głowę albo pożytecznego idiotę. Przez wiele, wiele lat starałem się tłumaczyć po kolei i powoli o co mi chodzi. Widocznie tego nie potrafię.

W 2015 r. pojawiły się też różne pokusy. Mógłbym (starać się) współpracować z ludźmi o ugruntowanej pozycji politycznej, których nie interesuje jednak Polska jako taka. Mają inne cele, niekoniecznie negatywne, po prostu nastawieni są na siebie i swoje otoczenie. Na władzę. To kuszące, tam są pieniądze, wpływy... jakże łatwiej byłoby pewnie rzeczy poustawiać po ludzku, gdyby można było wpłynąć na zasady odgórnie! Cóż za pokusa ciemnej strony mocy... pozostanę jednak sobą. O ile nie koliduje to z moimi ideałami, wolę być biedniejszy, niż pluć w swoje odbicie w lustrze.

Wizyta Ambasadora USA Stephena D. Mulla


Cóż jeszcze? Oceniłem sporo projektów w ramach nowych naborów (POIR), a pewnie w 2016 r. będzie tego znacznie więcej. To dobry pieniądz, łazienka się sama nie zrobi. Działałem także pół roku z inwestorami z KIC InnoEnergy, dostarczając im na tacy ok. 12 pomysłów na biznes w energetyce odnawialnej. Razem z mecenasem Malujdą prowadzę bloga na portalu InnPoland. Ciągle pracuję nad newsletterem Top 500 Innovators, choć od decyzji o zakończeniu współpracy z zarządem Stowarzyszenia, mam na to coraz mniej czasu i chęci.
Z rzeczy na poziomie regionu warto wspomnieć o giełdach kooperacyjnych nauka - biznes, które współorganizują centra transferu ze wszystkich uczelni publicznych oraz samorząd województwa. Całkiem dobrze to idzie, przekłada się też na kontakty robocze z firmami branżowymi z regionu. Ruszyłem też trochę zapomnianą inicjatywę Akademicki Szczecin przy Urzędzie Miejskim - rozwija się ona strasznie powoli, ale kroczek po kroczku... może do czegoś sensownego dojdziemy. W Top 500 staram się, by raz na miesiąc dochodziło do spotkań i wymiany opinii w naszym środowisku. Acha, w lecie zorganizowałem też dwa Technogniska dla NGOsów oraz sektora IT. Fajnie, rodzinnie, przyjaźnie.

Ciężko jednym ciurkiem wymienić wszystkie inicjatywy. Gdy tak o nich myślę, dochodzę do wniosku że największą frajdę dają mi te, które są realizowane dla ludzi. Może to pragmatyzm, może potrzeba afirmacji, nie wiem.

Wyzwania? Plany? Ambicje? Jak już napisałem z tym trzeba trochę uważać, bo potem przychodzi frustracja, nerwy i chęć galopu, zamiast spokojnego kłusu. Ale na pewno są one w miarę bogate jeśli chodzi o Centrum Innowacji. Zainteresowani, którzy śledzą chociażby naszego facebooka, na pewno będą mieli okazję dowiedzieć się o nich więcej. Wiele jednak zależy także od samej uczelni, tym bardziej, że w 2016 r. odbędą się wybory nowych władz praktycznie wszystkich uczelni publicznych. Poza uczelnią zobaczymy co los przyniesie, chciałbym kilku rzeczy się bliżej dowiedzieć, nauczyć.

A tymczasem posłuchajmy zwycięzcy tegorocznego Konkursu Chopinowskiego.


* "(...) Napłynęły ogromne unijne pieniądze, za które kupiono nowoczesne maszyny, zbudowano technoparki i inkubatory. A i tak, jak wynika z opublikowanego pod koniec października Globalnego Indeksu Innowacyjności, z 45. miejscem na świecie zanotowaliśmy spadek o jedną pozycję i tkwimy na szarym końcu Europy. Tylko o kilka miejsc wyprzedzamy jedynie Grecję i Rumunię. Przed nami w rankingu jest Chorwacja. Jeszcze słabiej wypadamy pod kątem efektywności innowacji (Efficiency Ratio). Wskaźnik ten pokazuje sensowność nakładów na innowacje w stosunku do ich efektów. Pod tym względem Polska uplasowała się dopiero na 93. pozycji.
Podobne wnioski płyną też z właśnie opublikowanego raportu „W poszukiwaniu zaginionej innowacyjności” przygotowanego przez Instytut Studiów Przemysłowych. Jak wyliczają jego autorzy, choć nakłady na innowacyjność w polskim przetwórstwie przemysłowym w ostatniej dekadzie znacząco rosną, to odsetek nowych lub znacząco ulepszonych produktów pojawiających się w sprzedaży stale maleje. Jeszcze w 2008 r. wynosił 16, a pięć lat później było to już zaledwie 12 proc. (...)"
Za: http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/509229,polska-innowacyjna-jak-usa-i-izrael-ambitne-plany-rzadu-szydlo-program-startup-poland.html 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz