Dzisiaj dzień rozpoczął się nieco później, bieganie, wyjazd na Stanford by tam popracować nad tematem stażowym. Krótki lunch, wysłanie pocztówek, następnie udział w seminarium wygłaszanym przez koleżankę, panią profesor dr hab. Dorotę Annę Pawlak z Institute of Electronic Materials Technology (ITME), Warsaw, pt. "Bottom-up manufacturing methods for metamaterials and plasmonic materials".
Profesor Pawlak podczas seminarium |
Seminarium trudne, techniczne, potem seria pytań Amerykanów. Profesor Moncarz zachwycony, my w sumie też. To ponoć niespotykane, by po paru tygodniach na Stanfordzie mieć taki wykład.
Cóż, dzień jak codzień.
A potem kameralna kolacja... kolacja w healthy organic fast food restaurant, nowym tutejszym hicie. A na kolacji ja - czyli zwykły transfer. Profesor Pawlak, która właśnie odpowiadała płynnie na pytania stanfordzkiej kadry ("o, ten pan publikuje w sumie tylko na liście filadelfijskiej"), a której wiedza zmienia powoli mój stosunek do jakości polskiej myśli naukowej.
Obok siedzi Jej znajomy, profesor, który się doktoryzował na Politechnice Wrocławskiej i wyjechał lata temu za chlebem do Ameryki. Dzisiaj pracuje nad swoim trzecim start-upem, dotychczasowe dwa dały mu spokój finansowy oraz pozwoliły mocno rozwinąć się też naukowo. Czysty krzem, silikon, Micro Electro-Mechanical Systems - to obszary w których się dotychczas poruszał. Człowiek sukcesu. Do kolacji dołączył poznany podczas wykładu profesor matematyki z Rosji, który... ostatnie 7 lat przepracował w Google. Dlaczego odszedł? A znudziło mu się, dorobił się dużych pieniędzy, teraz szuka dla siebie miejsca. Poza tym pracował nad różnymi rozwiązaniami dla innych firm. Dla Androida opracował 60 rozwiązań. Np. masz stoper w telefonie na Androdzie? To właśnie ten pan to zrobił (!). Dzięki temu jak będę kiedykolwiek mierzył czas na telefonie, skojarzenie będzie natychmiastowe. Potem przyszła jego żona, Rosjanka, która otwiera start-upa, stronę www, która w trochę zmieniony sposób będzie traktowała temat ankiet internetowych. Oczywiście zdążyła nam zaprezentować swoje dziecko, nawet fajnie to wygląda. Na razie w wersji beta, funkcjonuje tylko blog.
Całe to spotkanie przebiegło w przyjemnej, prawie rodzinnej atmosferze (rosyjskie małżeństwo zaczęło opowiadać jak się poznali), w świetnym lokalu, z fajnymi ludźmi w około - uśmiechniętymi, spokojnie rozmawiającymi, prawdopodobnie na podobne tematy, jak nasza grupa.
Ci, co mnie dobrze znają wiedzą, że nie jestem zszokowany, zdziwiony, zaskoczony...
Jestem wściekły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz