Niedziela
Dzisiaj, pomimo że mamy niedzielę, zorganizowano dla nas kilka oficjalnych wydarzeń. Jeżeli dodamy do tego parę aktywności a'la "dbanie o kondycję", czasu na pozostałe przyjemności typu nauka i praca pozostaje niewiele.
Pierwszą atrakcją było spotkanie w "najlepszej chińskiej restauracji w Palo Alto" z profesorem Moncarzem, gdzie w miłej atmosferze zostaliśmy
nieoficjalnie powitani na Stanfordzie. Trzeba wspomnieć o jedzeniu - ekipa z Azji dała przysłowiowego czadu, bardzo ciekawa była m.in. zielona fasolka na ostro.
Kolejnym punktem dnia była
wycieczka po terenach Uniwersytetu. Można by długo opowiadać czego dowiedzieliśmy się o historii Stanfordu, jest ona rzeczywiście bardzo bogata, ale nie starczyło by na to miejsca. Z ciekawostek:
- Stanford został założony przez senatora Lelanda Stanforda i jego żonę Jane Stanford w 1891 na cześć zmarłego na dur brzuszny dwa miesiące przed swymi szesnastymi urodzinami syna, Lelanda Stanforda juniora. Zmarły syn Stanfordów został patronem uniwersytetu „aby dzieci Kalifornii były naszymi dziećmi”
- roczny budżet Stanfordu to 4,4 mld dolarów, podział tej kwoty podam później (nie ma tam czystych dotacji publicznych)
- jest to uczelnia prywatna
- liczba studentów to ok. 15 tys.
- liczba budynków to ok. 900.
|
Przed odjazdem na Stanford :) |
- z czterech aktualnych najważniejszych wiadomości na stronie stanford.edu, dwie pierwsze dot. noblistów z 2012 r.
Więcej można poczytać na
Wikipedii.
Po wycieczce chętni mogli udać się na mszę do
Kościoła. Tutaj chciałbym na chwilę się zatrzymać. Postanowiłem skorzystać z tej możliwości i zobaczyć jak wygląda u nich Msza Święta.
Już samo wejście do przybytku jest w innym stylu niż u nas, księża stoją przy wejściu, witają wiernych, z niektórymi wymieniają buziaki (o zgrozo...). Podczas mszy bardzo dużo jest śpiewu, wykonywanego przez chórek (ok. 15 osób). Ksiądz... to osobny temat. Nie stoi za kontuarem czy jakimś blatem, ale przed ludźmi, prawie na schodach i prowadzi z nimi pewnego rodzaju konwersację. Szok kulturowy. Nie będę się rozpisywał o śpiewie - radosnym, bez zadęcia i smuty. Do takiego Kościoła można chodzić. I proszę nie przekonywać mnie o tym, że tego typu Msza to jakaś wydmuszko-mcdonaldyzacyjna hybryda. Wystarczy popatrzeć na ławy - pełne i to często młodych, rozmodlonych ludzi.
Czołobitność przegrywa z partnerstwem. Można?
Wieczorem po powrocie do ośrodka wybieraliśmy
Starostę grupy. Po mojej płomiennej przemowie (ciągle zastanawiam się ile to powinno kosztować), został nim kolega Bartek, którego osobiście poznałem w trakcie podróży do USA. By parytet został utrzymany, do pomocy dostał koleżankę Annę.
Poniedziałek
Poniedziałek to już oficjalne powitanie na Stanfordzie przez znakomitych praktyków oraz, jak nas przekonywano, bardzo znanych ludzi, omówienie kwestii techniczno-organizacyjnych oraz merytorycznych. To także czas nauki na zajęcia wtorkowe. System nauczania na Stanfordzie jest prosty -
teoria w domu, praktyka w szkole.
Z ciekawostek:
- przemowy powitalne oficjeli były często dość płomienne: "do it, do not hesitate", "It's an honour to have you here", "We care about you, we are proud to meet you", "This programme is specially prepared for such people". To amerykańskie podejście. Ale może jest w tym jakieś źdźbło prawdy? ;)
|
Chińskie piwo w chińskiej restauracji |
- Stanford stawia sobie cel i go osiąga. Jeśli postanowili, że w 2 lata będą mistrzami w baseballu, to tak się stało. Pytanie tylko o zasoby, środki jakimi dysponują... A jakim dysponujemy my? Słynny "Kapitalizm bez kapitału"? Oczywiście, są sieci BA, są VC/SF, fundusze UE, pożyczki, kredyty, a przynajmniej się o tym mówi, że są. W moim odczuciu jednak (bez obrazy), ale jeśli decyzja od pomysłu do podpisania umowy trwa dłużej niż pół roku, to taki interes jest niewiele warty. Jeśli BA może zostać ktoś, kto oferuje tylko (!) 100 000 zł, to gdzie tu jest szansa na innowacyjną produkcję? Oczywiście w Polsce rynek jest na tyle niedojrzały, że można sobie z naukowcem negocjować i 2 lata, a i tak może się udać. Tutaj to byłoby niemożliwe.
- Stanford się ciągle rozwija, budują się nowe budynki dydaktyczno-naukowe.
- Nigdzie nie ma tylu obywateli Izraela poza Izraelem, co w Dolinie Krzemowej.
- Nieważne, jak wyglądasz. Czy jesteś pod krawatem, czy masz białe skarpetki i sandały. Ważne, czy jesteś profitable.
- Stanford na ostatniej Olimpiadzie zdobył więcej medali niż Polska. W klasyfikacji wszech-czasów okupuje 11 miejsce, razem z Japonią (!).
Program naszego pobytu jest napięty, po kilku dniach nie było nawet okazji na jakieś atrakcje typu zakupy, zwiedzanie itd. Prawdopodobnie nasz pobyt tutaj minie bardzo szybko, z racji na tą właśnie intensywność.
|
Jeść czy nie jeść? |
|
Korty tenisowe na ośrodku |
|
Basen na ośrodku |
|
Basen drugi. Żeby tylko był na to czas... |
|
Sklep amerykańsko-meksykański, kilkaset metrów od ośrodka |
|
|
Przemowa powitalna profesora Moncarza w restauracji |
|
Palmy są, rzeczywiście i to nie z plastiku |
|
W oddali Stanford |
|
Profesor opowiada historię uczelni. Słońce praży. |
|
To już tereny uczelni |
|
Słup ogłoszeniowy. No i po co te ipody? |
|
Po lewo budynek Packarda, po prawej Hewitta, a pośrodku z tyłu Billa Gatesa.... |
|
Po wyborze Starostów grupy, przyszedł czas na prezenty :) |
|
Wejście na nasz ośrodek, boją się że uciekniemy? |
|
Powitanie Starostów przez profesora Moncarza |
|
Co ja tam robię? |
|
Widać jestem przedsiębiorczy... |
Poza tym
nie mamy prawa narzekać, poza zaskakująco
słabym internetem w ośrodku, który dodatkowo wcale nie jest taki powszechnie dostępny na mieście jak miał być. Kwestie ludzkie pozostawmy w zawieszeniu, oby po rozpoczęciu rzeczywistych zajęć udało się spuścić nieco ciśnienie... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz